sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 1: "But you still have all of me."


- Laura... Muszę cię z kimś zapoznać.
Vanessa wyglądała na bardzo podekscytowaną. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona i spytałam:
- Z kim?
- Chciałabym, żeby wszyscy dowiedzieli się w tym samym momencie.
- Wszyscy? - Spojrzałam na nią unosząc brwi. - Przecież jestem tylko ja.
- Ech... Potem zrozumiesz - mrugnęła do mnie okiem i uśmiechnęła się. - Dzisiaj wieczorem się tam wybierzemy.
- No ale gdzie?
- Niespodzianka.
***
Stoimy pod domem... Vankowej niespodzianki. Zapowiada się ciekawie...
Moja siostra załomotała w drzwi. Po chwili otworzył nam przystojny i wysoki blondyn o ciemnych, hipnotyzujących oczach. Chwilę się zapatrzyłam, ale w końcu wyrwałam z opętania i uśmiechnęłam lekko.
- W czym mogę pomóc? - spytał. O matko, ale ma głos...
- Przyszłam do Rikera - powiedziała Van. Kim jest Riker? Czemu nic o nim nie wiem?
- RIKEEEERRR! - zawołał chłopak i po chwili obok niego stał bardzo podobny do niego blondyn, najprawdopodobniej jego brat. Uśmiechnął się na widok Vanessy, która wskazała na mnie i powiedziała krótko:
- To moja siostra.
Wpuścili nas do środka. W salonie na kanapie siedziało trzech chłopaków grających na konsoli, a obok nich stały dwie dziewczyny prowadzące rozmowę.
- Słuchajcie, mamy ważne info! - krzyknął Riker i wszyscy obrócili się w jego stronę.
- Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, że zrobiłeś dla mnie garnek Mac&Cheese, to mnie to nie obchodzi - powiedział jeden z brunetów grających w grę.
- Przykro mi, ale się zawiedziesz. - odpowiedział Riker. Dobra, znam jedno imię. Jeszcze tylko sześć!
- No dooooooobra, mów. - jęczał brunet od Mac&Cheese.
- Jesteśmy parą. Ja i Vanessa jesteśmy razem. - odpowiedział i chwycił dłoń Vanessy. Okej... O czym jeszcze nie wiem? Będę ciocią? Każą mi się tu wprowadzić? Będę mieć szwagra? Nie znoszę zgadywanek!
- CO?! - krzyknął brunet obok miłośnika sera, natomiast blondynka stojąca obok nich zaczęła piszczeć z radości.
- RIKER MA ŻONĘ! - krzyczała i skakała jednocześnie.
- VANESSA LYNCH!
- KIEDY ŚLUB?!
- Dajcie spokój, dopiero zaczęliśmy się spotykać - zaśmiał się, a Van mu zawtórowała. No fakt, razem wyglądali megasłodko...
A tymczasem Vanessa postanowiła zapoznać mnie z całą rodziną. Jak się okazało, nie wszyscy są rodziną. Ci trzej bruneci to Rocky i Ryland Lynch (bracia Rikera) oraz ich przyjaciel Ellington (nie Lynch, ale Ratliff), blondynka, Rydel, jest siostrą Rikera, druga dziewczyna (Piper) jest jej przyjaciółką [ ( ͡° ͜ʖ ͡°) -od Jagodczy]. Ten chłopak, który nam otworzył, miał na imię Ross. Ross, jakie ładne imię.
Spędziłam z nimi resztę wieczoru poznając wszystkich jeszcze bardziej. Piper i Rydel okazały się być naprawdę sympatyczne i od razu je polubiłam. Piper ma piękne rude włosy (choć twierdzi, że są kasztanowe).
Ellington i Rocky (którzy są najlepszymi przyjaciółmi i wszyscy nazywają ich "Rockliff") razem z Rylandem i Rikerem zrobili mi i Vanessie coś w stylu "obrzędów" z okazji "oficjalnego dołączenia do rodziny Lynch (i Ratliff)". Musiałyśmy zjeść miskę żelków (co nie było takie trudne, chociaż Ness jest na diecie), odbyć bitwę na patelnie (...okej...) i zatańczyć "Rockliff dance". Było przy tym dużo śmiechu i zabawy, choć ani Ellington, ani Rocky nie jest normalny. No, w tym domu chyba nikt nie jest normalny.
Z wyjątkiem Rossa, którego widziałam kilka razy tego dnia. Ciągle chodził do swojego pokoju i się zamykał. Piper parę razy do niego szła, bo się o niego martwiła, podczas gdy ja z Rydel siedziałyśmy w pokoju i rozmawiałyśmy o wszystkim. Piper wracała zazwyczaj po 5-10 minutach i mówiła, że "jest wszystko dobrze".
Kiedy zbliżała się noc, postanowiliśmy następnego dnia razem zjeść obiad u Lynchów, skoro najprawdopodobniej kiedyś będziemy rodziną. Vanessa zawsze brała swoje związki na poważnie, a z tego, co widzę, Riker też. (Chociaż zawsze coś może nie wypalić).
(Oczywiście nie życzę im tego).
Z rana Van wyszykowała się tak, jakby od tego, jak będzie wyglądać, miało zależeć jej życie. Co z tego, że była dopiero 9 rano, a obiad był zaplanowany na 15.
Ja natomiast oglądałam od rana "American Horror Story". [KOCHAM TEN SERIAL BARDZO ~Jagodcza] Obejrzałam wszystkie odcinki, ale dzisiaj postanowiłam wrócić do pierwszej serii - "The Murder House". Nessa za bardzo się bała [hehe ~Jagodcza], więc nawet nie wchodziła do pokoju. W łazience spędziła chyba ze dwie godziny, ale się opłacało. Wyglądała naprawdę świetnie - pewnie się Rikerowi spodoba.
Powoli dochodziła 14, więc zaczęłam się zbierać. Ubrałam się tak, jak zwykle, zajęło mi to może pół godziny. Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że spotkam się dziś z Rossem.
W końcu zdecydowałyśmy się już tam jechać. Vanessa wsiadła do samochodu na siedzeniu kierowcy i ruszyła. Kiedy dojechaliśmy wyskoczyłam z auta i ruszyłam w stronę drzwi. Zapukałam, a po chwili w drzwiach ukazała się sylwetka pewnej blondynki.
- Cześć Ross. - powiedziałam.
- Cześć. Wejdziesz? - zaproponował.
- Gdzie Rikerrrrr?! - wrzeszczała moja siostra.
- W sklepie. Rydel wysłała go po sok. - odpowiedział obojętnym głosem.
- Grrr... - warknęła Van i skierowała się w stronę spożywczaka.
- Więc zostaliśmy sami... - zauważył.
- Tia... - mruknęłam.
- To wejdziesz, czy będziemy tak stać w progu? - zapytał, a ja pacnęłam się w czoło.
- Okej. - weszłam do środka i zdjęłam kurtkę, ale on ją przejął i powiesił na wieszaku. Jaki dżentelmen!
- Chcesz coś do picia? - spytał.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam. - Jest ktoś w domu?
- Tylko Rydel, ale ona buszuje w kuchni.Riker jest jak już wiesz w sklepie, a Rocky z Ellingtonem wybyli gdzieś rano. Powinni wrócić na obiad...
- A Piper? - spytałam, a on dziwnie na mnie spojrzał.
- Nie ma jej... A co? - zdziwił się.
- A nic. - usiadłam na kanapie i zaczęłam przeglądać ich kolekcję płyt DVD. Po chwili usiadł obok mnie i podał mi szklankę oranżady. - Dzięki, ale przecież mówiłam, że nic nie chcę.
- Niegrzecznie by było nic ci nie dać, nie uważasz? - uśmiechnął się, a ja zrobiłam to samo.
- Więc... Czym się interesujesz? - zaczął rozmowę.
- Gram na pianinie i trochę śpiewam. Nałogowo oglądam "American Horror Story" oraz jestem mistrzem świata we wkurzaniu Vanessy. - odparłam, a on zaczął się śmiać. - No co?
- Nic. Mamy podobne zainteresowania! Też gram, tylko że na gitarze, perkusji, pianinie i uczę się grać na skrzypcach. Też śpiewam, ale nie oglądam "AHS", bo nie za bardzo lubię horrory. W dodatku gram w hokeja. - skończył.
- Wow. Dużo tego... - stwierdziłam, a on zachichotał.
- No tak trochę... Ale dobra, nieważne. Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Czerwony. A twój?
- Żółty. Jaki jest twój ulubiony zespół?
- Wiesz, pewnie nie znasz...
- To poznam.
- R5... - szepnęłam, a on zaczął się tarzać po kanapie ze śmiechu.
- No tak, faktycznie, nie znam kolesi - ciągle się śmiał.
- Tak myślałam... No cóż, a jaki jest twój ulubiony zespół? - Uśmiechnęłam się do niego.
- The Script i Paramore! - odpowiedział już uspokojony.
- A twój ulubiony film? - spytaliśmy siebie w tym samym momencie.
- Ty pierwszy!
- Nie, ty pierwsza!
- No dobra, to jednocześnie.
- Okej!
- "Niezgodna". - odpowiedzieliśmy jednocześnie. Jak się okazało, mamy ten sam ulubiony film. Ciekawe...
- Czytałaś trylogię? - spytał mnie Ross.
- No pewnie! - niemalże wykrzyczałam radośnie, a on przybił mi piątkę. AHGFHJSDFGSAHFGBLDSGHDIFHGDAIUYGVE PRZYBIŁ MI PIĄTKĘ AKJFHJKHSDFAFUVBHGDF!
- Czemu Tris umarła?! - spytał zdołowany.
- Nie mam pojęcia, miałam ochotę ukatrupić pannę Roth!
- No to witam w klubie... - mruknął, ale chwilę później znów się uśmiechał. Do mnie. Ross Lynch się uśmiechał DO MNIE. Ja pierniczę piernika... Nagle do domu wparował zdyszany Riker, a za nim Vanessa.
- Czy to normalne, że w sklepie do którego prawie nikt nie chodzi skończył się sok?! - darł się starszy blondyn.
- Ale masz go, prawda?! - wściekła Rydel wybiegła z kuchni. Ubrana była w różowy fartuch z "My Little Pony", a w ręce trzymała łyżkę. Uuu.. Groźna broń!
- Tak, mam. Musiałem przebiec pół miasta i trzy czwarte centrum handlowego, ale udało się! - wykrzyknął uradowany i podał siostrze sok.
- Jeden? Kupiłeś jeden sok, na siedem osób?! Czy ty masz chociaż jedną piątą mózgu?! - wrzeszczała blondynka.
- Dobra, zaraz wracam. Ness?
- Idę. - powiedziała moja siostra i wraz ze swoim chłopakiem ruszyła w dalszą drogę.
- Z kim ja mieszkam... - Ryd załamała ręce.
- Ze mną! - krzyknął Ross podnosząc rękę do góry.
- Nie rób z siebie idioty. Przynajmniej nie TY! - wrzasnęła i zniknęła w czeluściach kuchni. - A tak w ogóle to cześć Laura. - pomachała mi i odeszła.
- Nie lubię jak krzyczy. Zawsze mnie później uszy bolą... - chwycił się za głowę.
- Więc chyba nie słyszałeś Van... - zauważyłam i poklepałam go po ramieniu. Dotknęłam go. Z. Własnej. Woli. Go. Dotknęłam. Mój Boże...
***
Jeszcze przez dziesięć minut gadaliśmy. Całkiem spoko z niego gość. A jakie ciacho! Riker z Vanessą wrócili dwie minuty temu i przyprowadzili ze sobą Rockliffa. Ci dwaj trzymali w rękach pokaźne worki słodyczy.
- Ale nie okradliście cukierni, prawda? - spytała zaniepokojona Delly.
- Nie! Tylko trochę sobie kupiliśmy...
- Trochę? TROCHĘ?! To jest TROCHĘ?! Jeśli to jest trochę to mam na imię Bogdanka!
- Witaj Bo... - zaczął młodszy z nich.
- Zamknij się, albo głodujesz. - zagroziła.
- Ale przecież mam swoje słodycze! - Uniósł rękę, w której je trzymał. - Dam radę przeżyć te kilka dni, co nie?
Rydel zmierzyła go zabójczym wzrokiem, więc w końcu się zamknął.
- LUUUDZIEEE! OBIAAAAD! - krzyknęła Delly wchodząc do kuchni i ściągając fartuszek.
- A co zrobiłaś? - spytał Riker, a ona wskazała ręką na mnóstwo garnków i patelni.
- Pamiętasz, jak byliśmy w Polsce?
- Mhm, a co?
- Zrobiłam trochę bigosu z przepisu od fanek [TO JA DAŁAM IM PRZEPIS NA MEET&GREET WOOP WOOP ~Jagodcza]. No i jeszcze Mac&Cheese, flaki,... - nie zdążyła dokończyć, bo podbiegł do niej Ratliff i ją przytulił.
- BIGOS! MAC&CHEESE! FLAKI! BOŻE, RYDEL, KOCHAM CIĘ!
- Ermm... Oke...
- CZY JA USŁYSZAŁEM MAC&CHEESE?! - Nagle zjawił się Rocky.
- TAK, DOBRZE USŁYSZAŁEŚ! A TERAZ SIADAJ I JEDZ!
Razem z Rossem zaczęliśmy się cicho śmiać jednocześnie siadając do stołu. Usiadłam koło Vanessy, a on... USIADŁ. KOŁO. MNIE.
Rydel podała każdemu mnóstwo talerzy - jeden głęboki, dwa duże płaskie i dwa małe płaskie oraz pierdyliard miseczek. Ciekawe, na co...
- Więc tak - zaczęła, kładąc garnki na stole. - Tu macie bigos, tu są ziemniaki ("ZIEMNIAKI!" ~Ellington), kotlety schabowe, Mac&Cheese, flaki i pierogi!
- Brzmi trochę, jakby chińszczyzna... - mruknął do mnie Ross.
- Polskie jedzenie - zaśmiałam się.
- Z czym są te pierogi? - zapytała Van, podczas gdy Rocky i Ell odbywali walkę na widelce.
- Niektóre są z mięsem, z truskawkami, z kapustą, z serem białym...
- Biorę! - powiedziała Ness i chwyciła kilka pierogów.
Spojrzałam na "menu" i postanowiłam wziąć trochę bigosu. Sięgnęłam po łyżkę, która była w garnku z bigosem, ale ktoś planował zrobić dokładnie to samo. Jak się okazało, był to Ross...
Nasze dłonie się spotkały. Lekko się zarumieniłam i spojrzałam na niego trochę zawstydzona. On się do mnie uśmiechnął i odsunął rękę, abym jako pierwsza mogła sobie nałożyć.

________________________________________________________________
W KOŃCU SKOŃCZONY :D
Pozdrawiamy z mojego łóżeczka :D Pisząc rozdział, słuchałyśmy sobie pięknych piosenek :3
oki, to tyle, papadgi :3
_
Jagodcza i Natalcza

Cheiczi :D

HEYYEYAAEYAAAEYAEYAA

 


Tu Natalczi i Jagodcza xD
Jak można się domyślić  będzie to blog o Raurze. Kto będzie czytać? :D
No bo ja nie zmuszam, ale no... Jakby Ci się ten blog spodobał, to możesz dodać komentarz. Albo nawet jakby ci się nie spodobał to też możesz dodać komentarza. Albo obserwa, No to dzieki.
NASZE BLOGI:
okioki idziemy pisać rozdziała 8-)