Usiadłem na molo nad jeziorem z kamykami w dłoniach. Wysypałem je obok siebie i ułożyłem w mały stosik, żeby wygodnie mi się je brało. Zebrałem same płaskie.
Spojrzałem na jezioro - odbijały się w nim drzewa po drugiej stronie brzegu. Kiedy jednak swoje spojrzenie trochę przybliżyłem, ujrzałem samego siebie z okropnie rozczochranymi włosami i wściekłego do granic możliwości.
Właściwie to na co mi ich zgoda?
Bo ich zdanie jest dla ciebie ważne, idioto.
Chwyciłem dłonią jeden kamyk, leżący na samym szczycie, i rzuciłem do wody. Odbił się od powierzchniu dwa razy, aż w końcu wylądował na dnie. To znaczy, tak mi się wydaje, nie widziałem, co jest na samym dole.
Zawsze tu przychodzę, kiedy jestem zły. I puszczam kaczki. Ot tak, zbieram płaskie kamienie i sobie nimi rzucam. Moja złość pryska, bo wyładowuję ją na wodzie jeziora. I kamykach.
Przecież mogę zrobić to sam... To znaczy, z nią. Ale bez nich, oni i tak by nie chcieli. Ja po prostu chcę ich zgody.
Choć wcale jej nie potrzebuję.
Puściłem kolejną kaczkę, która tym razem odbiła się od powierzchni sześć razy. Lekko się do siebie samego uśmiechnąłem i zacząłem obracać w dłoni następny kamień, myśląc nad tym, co mi właśnie przed chwilą powiedziano.
Ja nie jestem odpowiedzialny? Pokażę im. Ja i Camille.
Zbliżał się już wieczór, a liczba nieodebranych połączeń rosła i rosła. W końcu wyłączyłem telefon i leżałem na molo, patrząc w gwiazdy. Było cicho i spokojnie, dopóki usłyszałem jakieś szepty, których nie potrafiłem zrozumieć. Była to krótka wymiana zdań pomiędzy dwoma osobami.
Szybko zerwałem się z miejsca i szukałem źródła głosów, ale nic nie zauważyłem. Potem słychać było tylko szelesty i szumy, które chyba dochodziły z lasu za mną.
- Halo? - spytałem, ale odpowiedziało mi tylko echo. Zwinnie podniosłem się z miejsca i zacząłem rozglądać się wokoło. Było ciepło, ledwo zaczął się czerwiec, ale mimo wszystko trochę wiał wiatr.
Kolejny szelest, tym razem donośniejszy niż wszystkie pozostałe razem wzięte. Podszedłem trochę bliżej drzew, gdy nagle zza nich wychyliła się jakaś postać, której nie znałem. To była dziewczyna o długich, brązowych włosach. Była ubrana na szaro i za czymś się rozglądała. Kiedy jednak jej wzrok zatrzymał się na kompletnie zdezorientowanym mnie, przestała się rozglądać. Wyciągnęła z kieszeni urządzenie podobne do krótkofalówki i wymruczała do niej coś w nieznanym mi języku. Potem jednak włożyła ją z powrotem tam, gdzie była i podeszła bliżej.
- Cześć? - powiedziała, z nieco dziwnym akcentem. Nieco? Koleś, można spokojnie wywnioskować, że ona nie zna angielskiego!
- H-hej - pomachałem lekko ręką.
- Ty stąd? - Chyba starała się brzmieć jak najbardziej naturalnie, choć i tak wszystko, co powiedziała, miało odrobinę sztuczności, jakby przez długi czas szukała w głowie odpowiednich słów, aby ułożyć w miarę logiczne i poprawne zdania.
- Tak, mieszkam za tym lasem - wskazałem na las po drugiej stronie rzeki. Dziewczyna powoli pokiwała głową i zadała kolejne pytanie.
- Imię twoje?
- Ross.
- Nie znam. Ja Laura - wyciągnęła do mnie rękę. Zanim ją uścisnąłem, zauważyłem, że jej dłoń się... świeci. Może nie neonowo czy jakimś specjalnie ostrym światłem, ale jest okropnie blada i trochę się świeci. Potrząsnąłem nią odrobinę nerwowo.
- Potrzebujesz może pomocy z dotarciem gdzieś? - zapytałem gdzieś, a ona dziwnie na mnie popatrzyła.
- Nie. Ale pomoc tak - odpowiedziała.
Zawsze tu przychodzę, kiedy jestem zły. I puszczam kaczki. Ot tak, zbieram płaskie kamienie i sobie nimi rzucam. Moja złość pryska, bo wyładowuję ją na wodzie jeziora. I kamykach.
Przecież mogę zrobić to sam... To znaczy, z nią. Ale bez nich, oni i tak by nie chcieli. Ja po prostu chcę ich zgody.
Choć wcale jej nie potrzebuję.
Puściłem kolejną kaczkę, która tym razem odbiła się od powierzchni sześć razy. Lekko się do siebie samego uśmiechnąłem i zacząłem obracać w dłoni następny kamień, myśląc nad tym, co mi właśnie przed chwilą powiedziano.
Ja nie jestem odpowiedzialny? Pokażę im. Ja i Camille.
Zbliżał się już wieczór, a liczba nieodebranych połączeń rosła i rosła. W końcu wyłączyłem telefon i leżałem na molo, patrząc w gwiazdy. Było cicho i spokojnie, dopóki usłyszałem jakieś szepty, których nie potrafiłem zrozumieć. Była to krótka wymiana zdań pomiędzy dwoma osobami.
Szybko zerwałem się z miejsca i szukałem źródła głosów, ale nic nie zauważyłem. Potem słychać było tylko szelesty i szumy, które chyba dochodziły z lasu za mną.
- Halo? - spytałem, ale odpowiedziało mi tylko echo. Zwinnie podniosłem się z miejsca i zacząłem rozglądać się wokoło. Było ciepło, ledwo zaczął się czerwiec, ale mimo wszystko trochę wiał wiatr.
Kolejny szelest, tym razem donośniejszy niż wszystkie pozostałe razem wzięte. Podszedłem trochę bliżej drzew, gdy nagle zza nich wychyliła się jakaś postać, której nie znałem. To była dziewczyna o długich, brązowych włosach. Była ubrana na szaro i za czymś się rozglądała. Kiedy jednak jej wzrok zatrzymał się na kompletnie zdezorientowanym mnie, przestała się rozglądać. Wyciągnęła z kieszeni urządzenie podobne do krótkofalówki i wymruczała do niej coś w nieznanym mi języku. Potem jednak włożyła ją z powrotem tam, gdzie była i podeszła bliżej.
- Cześć? - powiedziała, z nieco dziwnym akcentem. Nieco? Koleś, można spokojnie wywnioskować, że ona nie zna angielskiego!
- H-hej - pomachałem lekko ręką.
- Ty stąd? - Chyba starała się brzmieć jak najbardziej naturalnie, choć i tak wszystko, co powiedziała, miało odrobinę sztuczności, jakby przez długi czas szukała w głowie odpowiednich słów, aby ułożyć w miarę logiczne i poprawne zdania.
- Tak, mieszkam za tym lasem - wskazałem na las po drugiej stronie rzeki. Dziewczyna powoli pokiwała głową i zadała kolejne pytanie.
- Imię twoje?
- Ross.
- Nie znam. Ja Laura - wyciągnęła do mnie rękę. Zanim ją uścisnąłem, zauważyłem, że jej dłoń się... świeci. Może nie neonowo czy jakimś specjalnie ostrym światłem, ale jest okropnie blada i trochę się świeci. Potrząsnąłem nią odrobinę nerwowo.
- Potrzebujesz może pomocy z dotarciem gdzieś? - zapytałem gdzieś, a ona dziwnie na mnie popatrzyła.
- Nie. Ale pomoc tak - odpowiedziała.
- To jakiego miejsca szukasz? - zapytałem zdezorientowany. To w końcu potrzebuje pomocy, czy nie?
- Nie. Ja pomocy potrzebuję od Ciebie.
Ode mnie?
- A w czym mogę ci pomóc?
- Hmmm... - Dziewczyna przycisnęła dłoń do lewego ucha, patrząc na swoje buty. Następnie podniosła wzrok i wolno powiedziała:
- Ja nie jestem stąd.
Uniosłem brwi i otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale Laura kontynuowała:
- Ja nie jestem z tej planety.
Omal się nie zaśmiałem i powiedziałem:
- Nie jesteś z tej planety? To może skąd, z Europy?
Europa to kontynent na drugiej półkuli, bezmózgu.
Wiem przecież. Tylko sobie robię z niej jaja, zluzuj porty.
- Ja mówię naprawdę. Jestem z Ellanu.
Otworzyłem trochę szerzej oczy, ale dalej stałem w miejscu.
- Przepraszam, skąd?
- Z Ellanu. Ellan planeta spoza Układu Słonecznego. Mniejsza od Ziemia, większa od Merkury. Utrzymywana w tajemnicy przez naukowców. Została odkryta 92 lata ziemskie temu między innymi przez moją matka, Ellen i mojego ojciec, Damiano - wyrecytowała trochę nazbyt sztucznie i niepoprawnie językowo. - W przeliczeniu na lata ziemskie mam 72.
Uniosłem brwi. Ta dziewczyna ma 72 lata?
- Ale u nas czas wolniej płynie cztery razy. U was doba - 24 godziny, u nas 96. Dlatego ja mam naprawdę lat 18 - spróbowała się uśmiechnąć. - Tak to wy robicie? - spytała. - Na Ellanie nigdy tak się nie robi.
- Czego? - spytałem po krótkim czasie, wciąż nie wiedząc, co robić.
- Eeeee... Radości, szczęścia. Nie ma - gestykulowała rękami. - Ale nauczyli. Mnie. Żebym tu dziwna nie była.
Stałem wgapiony w przybysza (a raczej przybyszkę, o ile jest w ogóle takie określenie), a kiedy trochę się otrząsnąłem, zapytałem:
- Po co jestem Ci potrzebny?
Laura znów przyłożyła dłoń do ucha - pewnie słyszała tam kogoś, kto kazał jej powtarzać wypowiedziane słowa.
- Na Ellanie była katastrofa. Potrzebujemy człowieka z planety Ziemia, aby móc zapoczątkować nową cywilizację. Musi to być człowiek podatny na wszelkie eksperymenty i przemiany na mieszkańca Ellanu. Twój wynik był zaskakująco wysoki, więc zostałeś wytypowany.
Ups.
No.
To teraz masz swoją przeprowadzkę. Nie z tego świata, hehe.
Zamknij się.
_________________________
Witajcie.
WRACAMY!!
Nowa historia, ale przy okazji szykuję dla was niespodziankę. :)
No. Teraz trzeba napisać rozdział!
*Koniec ogłoszeń parafialnych*
Oh
OdpowiedzUsuńMy
GOOOD
jarańskoooo!
Tak mi odwaliło, że własnego bloga komentuje xooooo
KOCHAM KASZTEGO ZIEMNIOKA KTURY TO SKOMENTTTUJE XD
I w ogole kazdego ziemnioka
Ale Klarysy nie fuj
Ona to marchefka
ALE JA NIE LUBIE MARCHEWEK
UsuńTERAZ TY NAPISZESZ ROZDZIAL, SUCZO
Uuu, będzie ciekawie. Te cięte uwagi Rossa do samego siebie, są wyczepiste! Będzie ich więcej? :D
OdpowiedzUsuńNo tego to się nie spodziewałam, ale trzeba przyznać będzie ciekawie. A oni będą za Ziemia mieszkać czy na Ellan? Nie mogę się doczekać rozwoju akcji, czekam na next. ♥ ♥ Cieszę się, że wróciłyście tutaj, tak długo czekałam.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiecie jak się cieszę!
OdpowiedzUsuńTe uwagi Rossa do samego siebie...
Och, good!
XD
BOŻE. Pisałaś mi na gg, że sezon 3 będzie, ale nie powiedziałaś, że będzie TAAAAAAAKI. O my God. Przecież to jest w fhuj:
OdpowiedzUsuńniesamowite
awsome
rossome
wspaniałe
super
świetnie
czadowe
wymyślne
zaskakujące
...i oczywiście też szokujące!
Tak żeś mnie zaskoczyła, że mi brakuje przymiotników. A nigdy dotąd mi ich nie brakowało. NEVER. Ach, anyway. WOW. WOW. WOW. Niesamowite! (Teraz się z parę razy powtórzę. XD) Matko. Nigdy nie pomyślałam, że wpadniecie na coś takiego o.O WOW. Szacun laski. Ja bym się nie odważyła. Ale wiadomo komu do kapucyna coś takiego wpadło (tak, Klaryso o tobie mowa XD). Akcja jest. Raura jest. Tkaże trzeba tylko wyczekiwać kolejnych rozdziałów, robić sobie popcorn i wygodnie zasiadać przed komputerem podczas trwania seansu u Krysabelle (Klarysa + Isabelle XDDD WTF. Nie wiem skąd ja to wzięłam xDD). Także oczekuj opierdziela Klarysso. Bo będziesz opierdzielona na maxa. Ja ci tego nie podaruję :') Ale dopiero później, bo jest około 7 rano a ja do szkoły się powinnam szykować. Hahahaha, WTF. Czymajta się tam mocno wy małe gremlinki moje :')
PS. Możecie zmienić czcionkę główną? Np, na Georgię? Tylko błagam bez pogrubienia, bo mi się ekran zlewa hahahaha XDD
Z takimi prośbami proszę do Isabelle, bo ja piszę na telefonie xD
UsuńDziękujemy i przepraszam, jeśli Ci nie odpisałam, ale od paru dni szwankuje mi telefon i nie dostaję powiadomień XD
♥️♥️♥️
Mam ochotę wycałować Izzy :D Kochanie jeśli to czytasz to dużo buźków ci posyłam :* Jesteś moją boginią, bo zmieniłaś czcionkę xD Hahahahaha. A teraz najlepsze dla Clarisse... Ja ci nawet nic nie napisałam xd Byłam pewna, że napisałam. Ale napisałam a nie wysłałam buhahaha.
UsuńBOŻEBOŻEBOŻEBOŻE!!! Trzecia seria! YAY!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się zapowiada. I jeszcze ten nowy tytuł i nagłówek bloga - Boże, jak ja kocham piosenkę "Immortals"! Zszokowało mnie, gdy to zobaczyłam. Normalnie kocham was!
No nieważne, wracając do tematu bloga... Nigdy nie czytałam fanfiction, w którym jeden z głównych bohaterów jest kosmitą! Jejku, to jest takie AWESOME! Nie mogę się doczekać rozdziału.
Zapraszam do mnie :)
#chamski #spam
http://forbidden-love-r5.blogspot.com/
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCudo :*
Czekam na next ♡ ♥
bĘDZIE CIEKAWIE
OdpowiedzUsuńnO PEWNIE
UsuńKooooooooocham ;*
OdpowiedzUsuńI teraz się o tym dowiaduje?! Loool!
BTW. ILUMINATI! i wgl. Pandy lubią bambus....jabjebe... Xd.
Czekam na nexta!