sobota, 25 października 2014

Rozdział 7: "If I just lay here, would you lay with me and just forget the world?"

- No to gdzie chciałabyś pójść?
- Nie mam pojęcia. Równie dobrze moglibyśmy zostać w domu, zamówić pizzę i obejrzeć jakiś głupi program w telewizji.
- Ale...
- R-Kyle... Naprawdę. Nie musisz mnie zabierać do żadnej pięciogwiazdkowej restauracji, żebym była zadowolona.
- No to w takim razie chociaż wyjdźmy na dwór i pójdźmy do tej pizzerii, w porządku?
- Hmmm...
- Nie możemy ciągle siedzieć w domu.
Uśmiechnął się.
- Poza tym, spójrz tylko za okno... Patrz, jak pięknie.
I miał rację.
Na dworze padał śnieg, było już ciemno i jedynym źródłem światła był księżyc (niemal w pełni), latarnie uliczne i miliony kolorowych światełek. Świątecznie.
Nieopodal stała dość spora choinka wystrojona bombkami i innymi dekoracjami. Dzieci bawiły się w śniegu śmiejąc głośno. Takie coś uwielbiam.
- Wiesz co? - spojrzałam na Ross'a/Kyle'a. - Masz rację. Chodźmy - odwzajemniłam uśmiech, a on skierował się do przedpokoju. Włożył kurtkę, rękawiczki, czapkę i szalik, a na samym końcu ocieplane buty. Nic się nie zmienił. Dalej ma ten sam uśmiech, te same cudowne oczy, jedynie włosy ma trochę za długie, ale i tak wygląda... Niesamowicie. Problemem jest jego mózg, który pracuje inaczej niż ten rok temu. Dalej się zastanawiam - jak to wszystko się stało? Już dawno powinien odzyskać pamięć. A co jeśli... A co jeśli on już będzie taki do końca życia?
Nie dam rady mu powiedzieć prawdy. Uzna, że potrzebuję psychologa. Nie uwierzy mi, bo wie, jak bardzo go kochałam. W sensie, że Kyle wie jak bardzo kochałam Ross'a. I pomyśli, że po prostu wpadłam w paranoję i wszystko mi się z nim kojarzy. Ta Rachelle tak długo mu wmawia, że jest Kyle'm, że on chyba w to uwierzył.
- Lauraaa?
Jestem pewna, że ona wie, kim on naprawdę jest. Tylko musi zrozumieć...
- Laura.
Nienawidzę tej Rachelle. Co ona mu zrobiła?
- Laura! - krzyknął blondyn.
- Tak? - spytałam.
- Słuchasz mnie w ogóle? - spytał i założył ręce w podejrzliwym geście.
- Jasne.
- Że nie. Mówiłem, że znam pewną pizzerię. Nie jest w niej drogo, a żarcie pierwsza klasa! 
- No to po co gadasz? Idźmy tam. - odpowiedziałam, na co on uśmiechnął się szeroko.
Chyba byliśmy nie daleko, ale Ross się zatrzymał. Spojrzałam na niego pytająco, a on wskazał palcem na najpiękniejszą choinkę jaką w życiu swoim widziałam.
- Wow... - szepnęłam. Drzewko... Dobra, raczej drzewo, ta choinka była ogromna... Było w każdym razie pięknie przystrojone. Pod nim znajdowało się lodowisko. Pięknie oświetlone lodowisko, po którym sunęło na łyżwach kilka par oraz dzieci. Pięknie, po prostu ten widok był przepiękny.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - odparł z uśmiechem. Spojrzałam na niego. Miał zaczerwienione od mrozu policzki i nas, ale w oczach czaiły się te wesołe błyski. Był szczęśliwy, to ważne.
- A ja wiem, że tobie też się podoba. - odpowiedziałam.
- I masz rację. - również na mnie spojrzał. - Umiesz może jeździć? Na łyżwach.
- Średnio... Zwykle tratuję ludzi w najbliższej okolicy i wywracam się co minutę. - odpowiedziałam szczerze.
- Nie martw się, nauczę cię. Ale najpiejrw pizza. - zarządził, a ja się zaśmiałam. Do momentu w którym go znalazłam nawet nie przyszło mi do głowy się uśmiechnąć. A teraz? Jestem szczęśliwa, śmieję się i idę z nim na pizzę. Marzenia jednak się spełniają...
Weszliśmy do środka. Uderzająca była różnica temperatur. Zrobiło się przyjemnie ciepło, więc zdjęliśmy kurtki. Odwiesiliśmy je na oparcia krzeseł i usiedliśmy. Zajrzęliśmy do menu i zamówiliśmy dwie pizze. Małą margarittę dla mnie i średnią hawajską dla niego. 
Po jakimś czasie oboje zajadaliśmy się pysznym daniem i rozmawialiśmy na różne tematy. Po chwili dostałam esemesa. "Laura proszę, odpisz". Kolejna, nie wiem sama która wiadomość od Vanessy. Po odblokowaniu ekranu znowu zobaczyłam moją tapetę. Przestałam się uśmiechać. 
- Lau, posłuchaj... - zaczął blondyn. 
- Nic nie mów. - zablokowałam komórkę i schowałam ją do kieszeni. - To nic takiego.
- A ja mimo wszystko chcę ci pomóc. Nie  wytrzymam następnego takiego twojego spojrzenia. Tęsknisz za nim, to jasne. Co mógłbym zrobić, żebyś nie była aż tak smutna? - wyciągnął do mnie rękę przez stół. Wahałam się. Zabrał ją, rumieniąc się. - Przepraszam.
- Nie szkodzi. - odpowiedziałam cicho.
- Powtórzę, co mogę dla ciebie zrobić? 
Wystarczy, że sobie przypomnisz..., pomyślałam.
- Nic nie musisz dla mnie robić. - powiedziałam pewnie. - Wystarczy, że będziesz. - dodałam szeptem, a w moich oczach zakręciły się łzy. 
- Lau... - znów wyciągnął rękę. Tym razem ją złapałam i lekko ścisnęłam. 
Spojrzał na nasze ręce, jakby był to najrzadszy widok na świecie. Jak na dzikie zwierzę, które może zaraz się spłoszyć i uciec. 
- Słuchaj, nic nie musisz dla mnie robić. Jest okay.
- Nie jest.
- A skąd wiesz? - spojrzałam na niego. On spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam cień złości, który jednak ustąpił po chwili miejsca trosce. 
- Proponowałbym na początek... Zmienienie tapety w telefonie. - mruknął.
- Słucham? - pisnęłam zdziwiona.
- W sensie... Nie że coś, ale mogłabyś zmienić tapetę. Wtedy przynajmniej odblokowywanie telefonu nie będzie dla ciebie takie dołujące...
- Jesteś niemożliwy! - stwierdziłam ze śmiechem.
- To dobrze? - zapytał podobnym tonem.
- Więc jaką tapetę proponujesz doktorze? 
- Hmm... Chwila. - chwycił mój telefon, zrobił głupią minę, coś popstrykał i oddał mi urządzenie. Odblokowałam i myślałam, że ze śmiechu pizza wyjdzie mi nosem. 
- Hahahaha! - śmiałam się. Zrobił minę niewiniątka i uśmiechnął się lekko.
- No ciooo? - posłał mi swoje spojrzenie zbitego pieska. - Nie podjoba ci siee? 
- Hahahaha... Daj... Daj mi aahahahahah... Chwilę! - wzięłam głęboki wdech, po czym znowu wybuchłam śmiechem. - Skończ! Ahahaha! - ciągle robił jakieś dziwne miny, które oczywiście były zabawne. Kiedy po dłuższym czasie się uspokoiłam, skutecznie unikałam wzroku blondyna.
- Dobra, to co z tym lodowiskiem? - spytał z nadzieją.
- Jasne, chodźmy. - wstałam i założyłam kurtkę. Zrobił to samo. Po chwili wyszliśmy z budynku i od razu ziąb i płatki śniegu zaatakowały mój układ odpornościowy.
- Zimmmmmnnno... - trzęsłam się. Zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Przyciągnął do siebie i zaczął prowadzić w kierunku choinki. 
- Wwiesz... Ja... Nie jestem pewna, czy...
- Tak, to dobry pomysł. - oznajmil i poszedł po łyżwy. Po chwili wrócił z dwiema parami.
- Proszę. - wręczył mi moje. 
- Skąd wiedziałeś, jaki mam rozmiar?
- Sam nie wiem... - podrapał się po głowie. - Nie wiem. - wzruszył ramionami i usiadł obok mnie. Szybko założył swoje, po czym pomógł mi z moimi, bo szło mi raczej kiepsko. Później się podniósł i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją nie pewnie, a on mnie podniósł. Nagle usłyszeliśmy dzikie wrzaski i piski. Odwróciliśmy głowy w tamtą stronę i zobaczyliśmy bandę nastolatek. Kostki z logiem R5 (dobrze widoczne na ich kurtkach) jakby błyszczały. 
- Chwila, znam ten symbol... - stwierdził blondyn. 
- Tak...? - spytałam.
- Nie wiem, może mi się wydaje... - mruknął, pociągnął mnie lekko i zaprowadził na tor.
- Zasada numer jeden: Nie bój się, kiedy jeździsz z Rossem. - uśmiechnął się.
- Pierwsze słyszę. 
- Nie dotyczy samochodów. Wtedy zasada brzmi: Jadąc z Kylem zapnij pasy i trzymaj się mocno. Ewentualnie szykuj worki, jeśli masz chorobę lokomocyjną. - uśmiechnął się, a ja opuściłam głowę. Raz mówi tak, raz tak. Czyżby była nadzieja? - No dobra, zaczniemy powoli. - ruszył, ciągnąc mnie za tobą. Przytrzymał mnie, kiedy prawie zaliczyłam glebę. - Nie panikuj. Przy mnie się nie wywrócisz. - szepnął. Czułam jego oddech na karku. Takie znajome uczucie, jednak on taki inny... Znów ruszył do przodu. - Dobrze ci idzie. Lewa, prawa, lewa, prawa... Tak! Brawo! - zaczął się lekko kręcić.
- Nie! Najpierw podstawy, później piruety! - pisnęłam. Nie podziałało. Dalej się obracał, a ja z nim, bo w końcu trzymał mnie za rękę. Potknęłam się i wpadłam mu w ramiona. Spojrzałam w górę. Prosto w jego oczy. I... przy okazji zobaczyłam coś nad nami. 
- Wszystko gra? - spytał, a jakaś dziewczyna przejeżdżająca obok nas zagwizdała. Podniósł głowę i zobaczył to, co zobaczyłam ja. Jemioła.
- Poważnie? - mruknął, a ja opuściłam wzrok. Wszyscy wiedzą, co oznacza. Pocałunek pod jemiołą, na lodowisku, wśród tylu ludzi? To niezbyt dobry pomysł... 
Podniosłam wzrok i napotkałam jego oczy. Jegk boskie, czekoladowe oczy... Chciałam go pocałować, w tym problem. Nie, nieprawda. Problem w tym, że to nie mój Ross. Nie mój kochany Rossy, który teraz bez wątpienia by mnie całował nie zważając na tych ludzi, później by mnie przytulił i zaprowadził do domu, gdzie nie dawałby mi zasnąć mecząc mnie swoimi wyznaniami miłości, na która ja bym odpowiadała. To jest Kyle, a Kyle ma dziewczynę. Może gdzieś tam w środku jest jeszcze troche mojego Rossa, ale on nie zdaje sobie z tego sprawy...
Nawet nie zauważyłam, kiedy blondyn zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Serce zaczęło mi szybciej bić. Zatracona w jego brąz tęczówkach również zaczęłam się do niego przybliżać. Dzieliło nas ledwie kilka centymetrów, kiedy nagle się zatrzymał. Nie widziałam jego twarzy, ale czułam jego oddech mieszający się z moim. Chciałam, aby ta przestrzeń między nami wyparowała, chciałam połączyć nasze usta i nigdy już go nie zostawiać. Chciałam, żeby wszystko sobie przypomniał, żeby było jak dawniej. Chciałam móc mówić mu, że go kocham i słyszeć to samo. Chciałam zasypiać obok niego i budzić się tak samo. Chciałam już zawsze być z nim. 
- Przepraszam. - szepnął i odsunął się trochę. Zacisnęłam dłoń w pięść tylko po to, żeby nie złapać go za koszulkę i nie przyciągnąć do siebie. Otworzyłam oczy. 
- Nic się nie stało. - mruknęłam rumieniąc się. Był tak blisko...
- Nie gniewaj się, ja tylko... 
- Rozumiem. Rachelle by cię ukatrupiła, nie? - westchnęłam. - Rozumiem. Nie gniewam się.
- Tak właściwie, to nie wiem, co Rachelle ma z tym wspólnego. - zamyślił się. - Mogę cię o coś spytać? 
- Jasne... - szepnęłam.
- Ostatnio... Ostatnio kiedy z nią rozmawiałem wspomniałem o jakiejś Piper, chociaż nie znam nikogo takiego... Wiesz może, o co chodzi? - spytał wręcz z nadzieją. Starałam się wyglądać normalnie, chociaż w pierwszym momencie wytrzeszczyłam oczy jak nienormalna. 
- Ja... Nie mam pojęcia. - skłamałam. Bolał mnie fakt, że tak go okłamuję, ale musiałam.
- Szkoda. Przepraszam.
- Za co tym razem? - jęknęłam.
- Za zadawanie zbędnych pytań. - wyjaśnił.
- Masz prawo pytać. I powinieneś otrzymywać odpowiedzi. - coś się we mnie zagotowało. Znowu przypomniało mi się, że on właśnie to robi, a ona go okłamuje. Ja też, ale nie mogę mu powiedzieć...
- Lau? - spytał, a ja wybudziłam się z transu.
- Słucham?
- Zawsze... Znaczy. Bardzo często nie można się z tobą dogadać, bo jesteś taka zamyślona... Chciałbym wtedy... - nie dokończył, bo szurnięte dziewczyny sprzed lodowiska zaczęły... puszczać piosenki R5. Rozszerzył oczy.
- Ja... Ja to znam. - szepnął. - Kto to? Jaki zespół? - spytał.
- Kyle...
- Jaki, Laura, powiedz! - krzyknął. - Sama mówiłaś, że powinienem otrzymywać odpowiedzi. Czemu nie możesz teraz powiedzieć?
- Bo to R5, zespół w którym... W którym grał Ross. - szepnęłam, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Spojrzał na mnie ze współczuciem. 
- Ja... Bardzo przepraszam. Nie chciałem...
- Nie szkodzi. - wytarłam twarz w rękaw. - Nic się nie stało.
- Nie znoszę, kiedy płaczesz. - wyznał i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Zaciągnęłam się jego boskim zapachem. Zawsze tak było. Nienawidził, kiedy płakałam, a zwłaszcza z jego powodu. To się nie zmieniło. 
- Więc... Może będziemy już wracać? - zaproponował.
- Okay. - odpowiedziałam. Puściłam go, on puścił mnie i w milczeniu ruszyliśmy do mieszkania. Po drodze, mimo iż nic nie mówił, wyciągnął dłoń i złapał moją. Uśmiechnęłam się i również ścisnęłam jego dłoń.
Śnieg padał do okoła i odbierał nam zdolność widzenia, ale dla mnie nic nie miało znaczenia. Ross żył, szedł obok mnie i trzymał mnie za rękę. Uścisnęłam mocniej jego dłoń. Tak właśnie, razem, szliśmy przez miasto prosto do domu. Naszego.

10 komentarzy:

  1. Dlaczego wy mi to robicie, no? :'(
    Popłakałam się.
    Dajcie już następny rozdział, bo nie wytrzymam, no :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekhem...Tu znowu ja! Tajemnicza!

    A więc...
    Jezusiu Chrystusiu, ale się popłakałam. Nosz KURFA no! Ten rozdział jest po prostu nieziemski, niesamowity..wywołuje takie emocje że GSFHHSAJFLFJNFGHAJSVJ!!!!!
    NO! Wyraziłam swoje zdanie...znaczy prawie XD

    Anyway C:
    Dziewczyny, kiedy macie zamiar przywrócić mu pamięć? Proszę Was. Niech to będzie szybko, bo ja chyba się odwodnię i umrę. Płaczę za każdym razem jak czytam rozdział.

    Ale mój drogi tusz do rzęs jest tego wart...POWAŻNIE!

    Czyli u Was też panuje ten świąteczny klimacik?
    Last krismas aj gejw ju maj hart, bat e wery nekst daj ju gajw yt awaj... hahaha XD

    Czekam na nekst :D i zapraszam do siebie!
    r5-my-love-story.blogspot.com

    Całuski ;**
    ~Ta ze zrytą banią C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh, nie dodał się ;;
      Bardzo chętnie dałabym Ci spoiler, ale Befsztyk by się wkurzyła, a kiedy ona się denerwuje to nie jest dobrze XD (chociaż tak naprawdę ona ma gorzej ze mną xd) tak więc powiem Ci, że niedługo wszystko bę dzie dobrze, tzn tak myślę, bo nie wiadomo co my jeszcze wymyślimy XD

      Usuń
  3. Super! <3
    A pocałunek był tak blisko ;)
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :**
    Ja chcę aby Ross już więcej pamiętał ! xD
    Czekam na next [niecierpliwie] <3

    OdpowiedzUsuń
  5. boski czekam z niecierpliwosia na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Co by tu napisać....Rozdział po prostu boski

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. http://socoolmybaby-raura.blogspot.com Hejka, wybacz za chamską reklamę, ale chciałabym wiedzieć co sądzicie o moim nowym blogu! Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń