*NARRATOR*
Dopiero dojechał do szpitala. Spytał recepcjonistkę, gdzie może znaleźć Vanessę i udał się we wskazanym kierunku. Chciał zapukać cicho do drzwi i grzecznie poczekać, aż ta otworzy, ale nie było czasu. Otworzył drzwi i wpadł do prawie pustego pomieszczenia.
- Ross...? Czego chcesz? - Niemal się zezłościła, ale pamiętała, że jest w pracy.
- Laura... Musisz wiedzieć... - jąkał się. - Jest tutaj...
- O czym ty mówisz? Jeśli tu jest, to czemu do mnie nie przyjdzie? I dlaczego ty...
- Jak ma przyjść, skoro leży nieprzytomna na stole operacyjnym? - przerwał jej cedząc przez łzy. Nessa zakryła usta dłońmi.
- Co?... O mój Boże, zaprowadź mnie do niej. Szybko - wyszła z pokoju szybkim krokiem, a Ross ją dogonił i zaprowadził do sali, w której leżała Lau. Było wszystko widać przez szyby w drzwiach; mnóstwo lekarzy kręciło się wokół jednej małej osóbki podpiętej do respiratora i wielu innych urządzeń utrzymujących ją przy życiu. Lekarze co chwilę chwytali nowy sprzęt i robili coś innego, co miało jej pomóc. Ciągle starali się zatamować krwawienie, które wciąż nie ustawało. Prosili pielęgniarkę o coraz to nowsze ręczniki.
Niestety, Ross wyraźnie widział, że Laura robiła się coraz bledsza.
- Mogłem trochę wcześniej wpaść na pomysł, aby wejść przez balkon... - pomyślał chodząc naokoło i starając się nie wybuchnąć głośnym płaczem. Ciągle siebie obwiniał za to, co się stało i chyba w końcu dotarło do niego, jak bardzo zranił dziewczynę swoim "małym kłamstewkiem". Chyba.
- Jak to, co się jej stało? - spytała Vanessa wpatrując się w stół operacyjny i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Ona... Ona chyba chciała popełnić samobójstwo... - wytłumaczył chłopak, a dziewczyna zaniosła się płaczem.
- Dlaczego to zrobiła? - powtarzała nieustannie. - Chwila... - spojrzała na Rossa. - Zrobiła to przez Ciebie! To ty zraniłeś ją tak bardzo! Nawet nie masz pojęcia, ile ona przez Ciebie wycierpiała!
- Wiem... Vanessa, wiem to... Wiem to aż za dobrze...
- Trzeba było pomyśleć o tym kiedy jechałeś na dwa fronty! Z moją siostrą i przyjaciółką! Czy ty masz mózg?! Zdradzałeś dwie dziewczyny w tym samym czasie! Zachowanie godne sukinsyna! Nie zdziwię się, jeśli ona już nigdy Ci nie wybaczy!
- Vanessa... Wiem... Przepraszam... Co mogę zrobić, żeby odzyskać to, co było kiedyś?...
- Przepraszasz? - prychnęła. - Teraz to się w dupę pocałuj przeprosinami. Chcesz odzyskać to, co było kiedyś, czyli za czasów, kiedy za dnia umawiałeś się z Laurą, a wieczory spędzałeś z Piper? O to ci chodzi?
- Nie! Chodzi mi o te chwile, w których byłem z Laurą na lunchu, kiedy razem zamawialiśmy ciastka i rozmawialiśmy o wszystkim, kiedy chodziliśmy razem do kina i rzucaliśmy w siebie popcornem... Kiedy razem robiliśmy śniadanie... Ja po prostu za tym tęsknię, rozumiesz? - Z oczu Rossa znowu zaczęły wypływać łzy, ale na Vanessę to nie działało.
- Radzę ci być już w domu, kiedy Laura się obudzi. - Spojrzała na niego zniesmaczona i odeszła kończąc rozmowę. Usiadła na krześle tuż przy sali i czekała, aż wyjdzie jakiś lekarz, aby przekazać informacje. Wyciągnęła z kieszeni telefon i zadzwoniła do Rydel. Roztrzęsionym głosem poprosiła ją i jej rodzinę o szybkie dotarcie do szpitala - szczególnie potrzebowała teraz obecności Rikera.
Delly powiedziała, że zaraz będą, a Nessa i Ross niecierpliwie czekali na informacje.
Chwilę później dołączyła do nich reszta Lynchów, Piper i Ellington. Vanessa została zalana pytaniami typu "Co się stało Laurze?".
- Wolałabym, żeby Laura wam wyjaśniła wszystko, kiedy się w końcu obudzi, bo nie wiem, co mam wam odpowiedzieć. Na razie usiądźcie i czekajcie. Na chwilę obecną mogę wam powiedzieć, że jej stan wciąż jest ciężki i... stale się pogarsza - załkała.
Każdy przeraził się jej słowami na swój sposób. Piper cicho pisnęła zakrywając twarz dłońmi, Rocky z Ellingtonem spojrzeli na siebie smutno, Riker złapał Vanessę za rękę, a Ryland usiadł na krześle ciężko oddychając. Nessa nie wiedziała, jak ma patrzeć na Piper, jak z nią rozmawiać... Dlatego na razie wolała tego nie robić.
Piper patrzyła przez szybę na Laurę i wybuchła donośnym płaczem. Van chciała podejść do niej, przytulić i uspokoić, ale uznała, że Laurze chyba by się to nie spodobało.
Minęło ledwie 10 minut; wszyscy czekali na nowe informacje, których ciągle brakowało. Stan dziewczyny był zmienny - raz się pogarszał, a raz polepszał. Ross zaczynał się zastanawiać, jak to możliwe, że dziewczyna nie umarła, skoro miała cięcia wzdłuż. Może był w takim szoku, że wydawały mu się być proste, a w rzeczywistości były krzywe?
W duchu dziękował Bogu, że dziewczyna żyje, ale czuł takie poczucie winy, że nie dawało mu to spokoju.
Patrzył przed siebie mając w głowie tysiące różnych myśli i nawet się nie zorientował, kiedy wszyscy zaczęli panikować.
- Nie oddycha - powiedziała jednym tchem Vanessa niemal zaczynając płakać. - Jest z nią jeszcze gorzej niż było.
Ross zerwał się z krzesła i podskoczył do okna. Faktycznie, dziewczyna walczyła o oddech, chociaż nie miała sił. Ani zbyt dużo krwi.
- O Boże... - Vanessa zaczęła płakać, kiedy lekarze próbowali przywrócić jej płuca do pracy, ale bezskutecznie. Jej serce zaczęło stopniowo zwalniać i zwalniać...
Wszyscy byli w takim szoku, że nie wydusili słowa. Wszyscy, oprócz Vanessy, która jako jedyna wiedziała, do czego to wszystko prowadzi.
- Przepraszam... Przepraszam... - zaczął szeptać Ross, jakby znajdywał się koło Laury i mógł jej to przekazać, zanim ta umrze.
Riker ścisnął Vanessę mocniej za dłoń i przytulił pozwalając dziewczynie się wypłakać. Czyli Laury już nie będzie?, pomyślał. Już nie wróci? Nie, to niemożliwe.
Rocky z Ellingtonem patrzyli zszokowani na drzwi sali, w których leżała dziewczyna; i oni nie wierzyli. A Rydel po prostu płakała.
Ross nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć - jeszcze 5 dni temu rozmawiał sobie swobodnie z Laurą, a teraz ta umierała na stole operacyjnym, być może z jego winy.
Wystarczyło kilkanaście sekund i na ekraniku widniała ciągła, zielona kreska, a pisk dudniał im w uszach. Lekarze mimo to starali się ją przywrócić do życia.
Nessa rozpłakała się niemiłosiernie i powtarzała jedno zdanie, dwa krótkie słowa - "Nie żyje".
- To twoja wina! - wywrzeszczała do Ross'a, który również płakał. Nigdy niczego nie żałował bardziej, niż tej sprawy z Piper i Laurą. - To przez ciebie! Nienawidzę cię! - cedziła przez łzy, a Riker znowu ją przytulił.
A oni tylko spoglądali na małe ciało leżące na stole, ogrodzone stadem lekarzy próbujących je uratować.
Patrzył przed siebie mając w głowie tysiące różnych myśli i nawet się nie zorientował, kiedy wszyscy zaczęli panikować.
- Nie oddycha - powiedziała jednym tchem Vanessa niemal zaczynając płakać. - Jest z nią jeszcze gorzej niż było.
Ross zerwał się z krzesła i podskoczył do okna. Faktycznie, dziewczyna walczyła o oddech, chociaż nie miała sił. Ani zbyt dużo krwi.
- O Boże... - Vanessa zaczęła płakać, kiedy lekarze próbowali przywrócić jej płuca do pracy, ale bezskutecznie. Jej serce zaczęło stopniowo zwalniać i zwalniać...
Wszyscy byli w takim szoku, że nie wydusili słowa. Wszyscy, oprócz Vanessy, która jako jedyna wiedziała, do czego to wszystko prowadzi.
- Przepraszam... Przepraszam... - zaczął szeptać Ross, jakby znajdywał się koło Laury i mógł jej to przekazać, zanim ta umrze.
Riker ścisnął Vanessę mocniej za dłoń i przytulił pozwalając dziewczynie się wypłakać. Czyli Laury już nie będzie?, pomyślał. Już nie wróci? Nie, to niemożliwe.
Rocky z Ellingtonem patrzyli zszokowani na drzwi sali, w których leżała dziewczyna; i oni nie wierzyli. A Rydel po prostu płakała.
Ross nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć - jeszcze 5 dni temu rozmawiał sobie swobodnie z Laurą, a teraz ta umierała na stole operacyjnym, być może z jego winy.
Wystarczyło kilkanaście sekund i na ekraniku widniała ciągła, zielona kreska, a pisk dudniał im w uszach. Lekarze mimo to starali się ją przywrócić do życia.
Nessa rozpłakała się niemiłosiernie i powtarzała jedno zdanie, dwa krótkie słowa - "Nie żyje".
- To twoja wina! - wywrzeszczała do Ross'a, który również płakał. Nigdy niczego nie żałował bardziej, niż tej sprawy z Piper i Laurą. - To przez ciebie! Nienawidzę cię! - cedziła przez łzy, a Riker znowu ją przytulił.
A oni tylko spoglądali na małe ciało leżące na stole, ogrodzone stadem lekarzy próbujących je uratować.
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczy. Weźcie nie zabijajcie Laury.
Czekam na next <3
Nie zabijaj Laury
OdpowiedzUsuńJa też płaczę
Nie możecie jej zabić!!!
OdpowiedzUsuńDawać szybko next!!!
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! Tylko nie to. ;(
OdpowiedzUsuń