wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 9: "I don't wanna play this game no more, I don't wanna stay here"

*NARRATOR*

- Co one tam tak długo robią? - spytał Ellington.
- Nie mam pojęcia - przyznał Rocky.
- Pewnie gadają o mnie - mruknął Ross, a wszyscy na niego spojrzeli.
- Co? Dlaczego miałyby gadać o tobie? - Rocky widocznie był zaskoczony słowami brata, który spojrzał na niego smutnym wzrokiem.
- Nieważne.
- Uhm, okej?
Nagle z sali wyszła Rydel.
- Kto teraz chce wejść?
Znowu wszyscy podnieśli ręce.
- Ross, nie rozumiesz, że ona cię tam nie chce? - spytała chłopaka zirytowana.
- Nie.
- Łoo, o co chodzi? - zapytał Ellington. - Myślałem, że ty i Laura się przyjaźniliście.
- Chciałbym przyznać ci rację - stwierdził Ross, a Rydel spiorunowała go wzrokiem. - Tak czy siak, Rydel, nie dam za wygraną i będę się starał do niej wejść tak długo, aż w końcu wejdę i normalnie z nią porozmawiam.
- Potem pogadamy. Piper - spojrzała na dziewczynę - wejdź.
Piper weszła do sali i od razu podbiegła do Laury, a Vanessa wyszła z sali, żeby móc porozmawiać z Riker'em.
- Jezu, Laura, jak się teraz czujesz? - spytała z troską.
- Na pewno lepiej niż wtedy, kiedy byłam martwa.
- Nie żartuj sobie - pouczyła ją Piper. - Prawie się odwodniłam!
- Och, niepotrzebnie. Spójrz - wskazała palcem na siebie - żyję!
- Widocznie masz świetny humor po śmierci. Ale przypominam ci, że ty przecież umarłaś. Dziewczyno, jak będę mogła, to cię tak wyściskam, jak jeszcze nikt cię nie ściskał!
Laura uśmiechnęła się słabo do Piper i opuściła głowę na poduszkę.
- Piper?
- Mhm?
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Jeśli chodzi o Ross'a, to nie przejmuj się. Wiem o tym. - Natychmiast zrzedła jej mina.
- Słuchaj... Strasznie cię przepraszam, ale po prostu nie miałam pojęcia... Weź go sobie. Nie mam zamiaru więcej na niego patrzeć. Był twój i będzie twój, jeśli chce...
- Nie, Laura - przerwała jej Piper. - W końcu zdradził mnie i ja też nic o tym nie wiedziałam, tak? Zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Straszny z niego dupek. Niech teraz cierpi - uśmiechnęła się. - Powiedział mi jakiś czas po tym, jak ty się dowiedziałaś.
- Och. Tak czy siak, strasznie cię przepraszam, bo mam wrażenie, że to wszystko moja wina. Tfu, to na pewno moja wina. Nie mam pojęcia, jak mam ci to wszystko wynagrodzić, chyba się już nie...
- Jest w porządku - znów jej przerwała i uśmiechnęła się do niej. - To wszystko jego wina. Zawsze mogłabyś być tylko jego przyjaciółką, a przecież poczuł coś więcej. Nie jesteś winna, Lau. Przynajmniej dzięki tobie wiem, jaki był z niego palant.
Na twarzy Laury pojawił się uśmiech, najsilniejszy, na jaki mogła się zdobyć.
- Dziękuję, Piper. Jesteś wspaniała.
- Ja? Nie jestem - zaśmiała się. - To ty jesteś wspaniała. Spójrz, ile przetrwałaś.
Laura znowu się uśmiechnęła, a wtedy Piper zadała jej kolejne pytanie:
- A co do tego, co się teraz stało - czemu spróbowałaś się zabić? Ross - wskazała na niego przez szybę; siedział na krześle widocznie zniecierpliwiony - nie jest tego wart. Nie jest wart ciebie.
- Nie próbowałam, Pip - odpowiedziała szybko Laura. To ktoś próbował MNIE zabić.
Piper spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Co? Naprawdę? - Lau kiwnęła głową. - Jezus Maria... - Piper zakryła usta dłońmi. - Boję się o ciebie. Może potrzebujesz jakiejś ochrony?
- Jest w porządku, jakoś dam radę - powiedziała Lau, ale Pip nie była zbytnio przekonana.
- I tak coś ci załatwię. Poczekaj no tylko - wstała szybko z krzesła i wybiegła z sali trzymając w kieszeni telefon. Laura chciała ją zatrzymać, ale nie miała sił.
Jako następni weszli Riker, Ryland, Rocky i Ellington.
- Laura! - zawołał Rocky i podbiegł do niej. - Po ilu minutach ożyłaś? Po czterech? - Laura pokiwała głową. - Wow, byłaś szybsza od Jezusa!
Wszyscy się zaśmiali i usiedli naokoło.
- Mam kilka pytań, Lau... - zaczął Riker.
- Mów.
- Pierwsze pytanie: dlaczego chciałaś popełnić samobójstwo? Tak mi powiedziała Vanessa zanim się obudziłaś.
- Zacznijmy od tego, że nie próbowałam popełnić samobójstwa, a skończmy na tym, że to była bardziej próba ZABÓJSTWA. MNIE. Ale nie chcę o tym rozmawiać teraz.
Wszyscy spojrzeli na nią bardzo zaskoczeni, ale uszanowali, że dziewczyna nie miała ochoty na rozmowę na ten temat.
- No i drugie pytanie: Rydel powiedziała Ross'owi, że nie masz ochoty się z nim widzieć. O co chodzi? Przyjaźniliście się przecież.
- Ech... Pokłóciliśmy się, tyle - skłamała.
- Nigdy jeszcze nie widziałem Ross'a w takim stanie. To na pewno nie była po prostu kłótnia. Znając was, pogodzilibyście się po kilkunastu minutach, a to wszystko trwa od kilku dni.
Laura westchnęła ciężko, lecz dalej nie chciała mówić im prawdy.
- No widzisz - powiedziała. - Tak się pokłóciliśmy, że nie rozmawiamy od paru dni, a Ross po prostu strasznie to przeżywa.
- No... dobra. Uznajmy, że ci wierzę - zaśmiał się. - Przy okazji, organizujemy taki kolejny rodzinny obiad.
- Kiedy? - spytała.
- W dniu, w którym wyjdziesz ze szpitala. Chcemy też tak jakby "uczcić" twoje wyjście ze szpitala.
- Aww, bardzo miło z waszej strony - uśmiechnęła się.
Rozmawiali tak bardzo długo, aż w końcu musieli już iść. Rydel nie pozwoliła Ross'owi wejść do środka, ale on tak bardzo chciał, że czekał pod drzwiami nawet wtedy, kiedy wybiła 20, a domownicy już dawno wrócili do siebie.
Laura była zmęczona ciągłymi uśmiechami - wszystkie były udawane, robione na siłę, żeby każdy myślał, że jest w porządku. Jak może być w porządku po przebudzeniu się ze śmierci klinicznej i po próbie morderstwa?
Widziała, że Ross siedzi pod drzwiami. Serce mówiło jej, żeby go wpuścić i porozmawiać, ale rozum chciał, aby po prostu ignorowała go aż do końca. Ale Laura, jak to Laura... posłuchała serca. Poprosiła pielęgniarkę o wpuszczenie chłopaka do środka, a jemu wyraźnie ulżyło. Lau jednak dalej leżała na łóżku patrząc na wszystko kamiennym wzrokiem.
- Czemu zostałeś? - spytała, zamiast najpierw się przywitać.
- To nasza pierwsza rozmowa od czasu tej... wiesz, której.
- Spytałam się ciebie, dlaczego zostałeś - powtórzyła.
- Być może to zabrzmi tandetnie i beznadziejnie, ale strasznie mi na tobie zależy. - Laura przewróciła oczami, gdy chłopak nie patrzył, ale dalej udawała, że uważnie go słucha.
- Wiesz, mi też na tobie zależało. Teraz mi wszystko jedno.
Ross'owi zrzedła mina, ale dalej walczył.
- Wszystko jedno? Czyli, że to nigdy nic dla ciebie nie znaczyło? To, co było między nami?
- Oczywiście, że znaczyło. Ale wcześniej. Odkąd dowiedziałam się o wszystkim, jest mi naprawdę wszystko jedno, Ross.
Blondyn nie wiedział, co ma odpowiedzieć.
- Przepraszam... Naprawdę przepraszam...
- Och, możesz sobie przepraszać - przerwała mu. - Ale to już na mnie nie działa. Jednym słowem nie naprawisz tego, co robiłeś w przeszłości. A co robiłeś w przeszłości? - spytała go znając odpowiedź.
- Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła, bo jeszcze na nikim mi bardziej nie zależało.
- A Piper? Zapomniałeś o niej?
- Piper... Oj tam, Piper... To przeszłość...
- Założę się, że rozmawiając z Piper mówisz jej rzeczy w stylu "Oj tam, Laura... Laura to przeszłość".
- Nie rozmawiałem z nią od paru dni.
- Oboje dobrze wiemy, że rozmawiałeś.
Cisza. Tak, jakby Laura trafiła w jego czuły punkt.
- Wiem, że zabrzmi to głupio, ale mogę tu przenocować? - spytał.
- Rob, co chcesz. Rydel chyba cię do domu nie wpuści.

_________________________________
Wiem, baaaardzo krótki, ale już wysiadam, a od jakiegoś czasu nie było rozdziału. Zrobię chyba drugą część.
Dobranoc!
P.S. Jak myślicie, kim może być niedoszły zabójca Laury? Piszcie w komentarzach ;)

5 komentarzy:

  1. Nie mam pojęcia, ale rozdział jest zarąbisty!!!!
    A Ross niech cierpi!!
    Czekam na szybki next!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to Pipper bo jakby Laura umarła to miałaby Ross'a tylko dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę że to Piper.
    Najważniejsze to żeby była Raura.
    Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam całe opowiadanie i czekam z niecierpliwością na następny rozdział. mam nadzieję, że Ross i Laura się pogodzą, i że to wszystko się jakoś wyjaśni :)
    zapraszam Cię do mnie, właśnie zaczęłam.
    http://neverletmegiveup.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń