czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 16: "Gazing at people, some hand in hand, just what I'm going through they can't understand"

[uwaga, zanim zaczniecie czytać, z gory przepraszam za to, co się zaraz w nim stanie. ;) przeeeeepraaaszaaam! nie zabijajcie mnie! ~C.]

Obudziłam się rano z płaczem. Po prostu otworzyłam oczy, spojrzałam na sufit nade mną i zaczęłam płakać. Obudziłam przez to Ross'a, w którego byłam wtulona.
- Laura? - spytał przerażony. - Wszystko okay?
Nie odpowiedziałam mu, więc on przyciągnął mnie do siebie.
- Ćśśśśśś... - uciszał mnie, ale prawie w ogóle to nie działało. - Już wszystko dobrze, Lau... Nie martw się niczym... Będzie okay...
Głaskał mnie po włosach dając mi się wypłakać, a kiedy w końcu wszystko minęło, spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- I jak? Lepiej? - spytał, a ja pokiwałam głową. - Głodna?
- No... nawet.
- To schodzimy na śniadanie, o ile reszta już wstała. - Podniósł się z miejsca i pomógł mi wstać podając mi swoją dłoń. Odsunęliśmy łóżko sprzed drzwi i wyszliśmy z jego pokoju. Na dole czekali wszyscy oprócz Vanessy, która najprawdopodobniej była już w pracy.
- Co dobrego zrobiliście na śniadanie? - uśmiechnęłam się ukrywając łzy.
- Nale... Chwila, chwila - popatrzyła na nas Rydel.
- Co? - zdziwiłam się.
- Wy... - wskazała na mnie i Ross'a widelcem. - Wy dwoje spędziliście razem całą noc? - wytrzeszczyła oczy.
- No... tak ja... Hej! Spokojnie, do niczego nie doszło - zapewniłam ją, a ona odetchnęła z ulgą.
- Rydel, gdyby było inaczej, Ross by już nie miał podłogi w swoim pokoju - odezwał się Ellington, a Rocky dodał:
- I łóżka.
Podeszłam do ich obu i porządnie pacnęłam w głowy.
- Hej, to bolało! - jęknął Rocky.
- Naprawdę? Miało łaskotać - odpowiedziałam udając znużenie.
Spojrzałam na Ross'a, który zwijał się ze śmiechu, najprawdopodobniej po odzywce Rockliff'a dotyczącej podłogi i łóżka.
- A ty co? - spytałam go. - Też chcesz?
I przestał.
Z trudem stłumiłam śmiech i usiadłam do stołu. Delly podała mi talerz, na którym znajdowały się trzy naleśniki.
- Co tak mało? - spytał Rocky. - Daj jej i Ross'owi więcej, na pewno się trochę zmęczyli.
- ROCKY! JESTEŚ MARTWY! - podbiegłam do niego i zaczęłam bić po głowie, ramionach, plecach... Wszędzie.
- A ty jesteś urocza - odpowiedział i się zaśmiał.
- Taaaa, na pewno. Szczególnie wtedy, kiedy dostajesz ode mnie lanie. Lanie od dziewczyny - puściłam do niego oczko. Jego twarz przybrała kolor buraka, a ja dumna wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam jeść.
- No więc... Jakie macie na dzisiaj plany? - spytał Riker.
- Zabieram Laurę i Vanessę na zakupy, takie porządne! - zadeklarowała Rydel.
- Muszę jeszcze oddać podanie na studia - odezwałam się.
- Ja jakoś sobie zorganizuję czas - powiedział Ross.
- Zabieram Savannah do kina - wyznał Ryland i wszyscy na niego spojrzeli.
- Nie znam żadnej Savannah - powiedziała Rydel. - Ryland...? Czy ty coś... A raczej kogoś przed nami ukrywasz? - zrobiła "brewki".
- Poznałem ją... jakiś czas temu. Ma na imię Savannah. To wszystko, co musicie wiedzieć - uciął najmłodszy.
- Przyprowadź ją kiedyś do domu! - zawołał Rocky.
- Wszystko w swoim czasie - odpowiedział mu brat.
- Ja z Rocky'm polujemy dzisiaj na zalieny, a potem uczcimy zwycięstwo zapychając się żelkami - poinformował nas Ell.
- Interesujące - przyznałam.
- A najlepsze jest to, że dostaniemy za to PIENIĄŻKI!
- I wydamy je na ŻELKI!
- Dobra, ale ja was z komisariatu nie odbieram. - mruknęła Rydel. 
- Nie będziesz musiała... - odpowiedzieli szatyni. Ja w tym czasie kończyłam śniadanie. Ross przyglądał mi się. A przynajmniej tak czułam. Wyciągnęłam pod stołem rękę w jego stronę. Złapał ją i uśmiechnął się szeroko. 
- Ross? - zdziwiła się Delly. - Przecież ty nie jesteś leworęczny...
- Serio? - odpowiedział z ironią. - Nie wiedziałem o tym...
- To w takim razie... Czemu jesz lewą? 
- Bo mi tak wygodnie. 
- Nie może ci być tak wygodnie. Jesteś praworęczny.
- No to co? A może chcę być oburęczny? 
- A może ty coś kręcisz?
- A może trzymam kogoś za rękę? - odparł.
- AWWW! - zawołali wszyscy, oprócz Rocky'ego. 
- Zakochaj się bracie, zakochaj. - odparł RyRy. - Wszystko zrozumiesz...
- Mówisz? To znaczy, że mój najlepszy kumpel jest w kimś zakochany, a ja o tym nie wiem? - zdziwił się szatyn i zapatrzył w Ratliffa. 
- Nic mi na ten temat nie wiadomo... - mruknął podnosząc ręce w geście obrony. 
- Mówisz? Ja to z ciebie wyciągnę. Wszystko!
- Mnie bardziej interesuje, w kim Rydel jest zakochana. - stwierdził Ross, a bruneci przerwali kłótnię. 
- Własnie Dells, nic nie mówiłaś. - zauważyłam. - Oj, masz przerąbane w tym sklepie! 
Ratliff zrobił wielkie oczy, a Rocky przyjrzał mu się podejrzliwie. 
- Dobra, a może tak spokojniej? - zaproponował Ryland. 
- Zgadzam się z przedmówcą. 
- A ja z tobą. - blondyn mocniej ścisnął moją rękę, a ja się zarumieniłam. 
- Jejciu, jakie to jest aww! - pisnęła Delly. Ja też się zgadzam! Dawać więcej Raury! 
- Okay! - zawołali szatyni i całą trójką pobiegli do kuchni. 
- Zaczynam się bać... - mruknęłam.
- Ich trójka w kuchni nie wróży nic dobrego... - dodała Rydel.
- Okay. - dodał Ross. 
- Proszę bardzo! Chciałaś Raurę, masz Raurę! - wrzasnęli i postawili przed nami... mleko?
- Fuj... - wzdrygnął się Ross. 
- Co ty gadasz? To jest mleko z wodą! - wyjaśnił zadowolony Ratliff.
- Co...? - zdziwili się Ross i Rydel.
- Pamiętam! - pisnęłam, a Ross spojrzał na mnie dziwne. - Tego ranka, kiedy prawie się o ciebie zabiłam, bo postanowiłeś spać mi pod drzwiami. Vanessa powiedziała, żebyśmy zmieszali mleko z wodą. Nazwała to... Napojem Raury czy jakoś tak.
- Aaa! Tak! Pamiętam! Ahahaha! - roześmiał się i walnął głową w stół. 
- Żyjesz?
- Nie. Boli... - jęknął. Puściłam jego dłoń i podeszłam do niego. 
- Ty głupku! - wstrząsnęłam nim. - Guz murowany. 
- Podmuchaj. - poprosił robiąc szczenięce oczka. 
- Nie, ale mogę ci usiąść na kolanach. 
- Nie boisz się, że spadniesz?
- Nie, bo wiem, że mi na to nie pozwolisz.
- Masz rację. - uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
- Ojejciu! Jakie to słodkie! - pisnęła Ryd. 
- Taak, niech ci się podpiszą na staniku. - dodał sarkastycznie Rocky.
- Ja mogę! - zaproponował Ell,a Rydel zarumieniła się po uszy. Muszę z nią poważnie pogadać! 
***
Moja siostra miała dłuższą przerwę, więc wybrałyśmy się na zakupy. Łaziłyśmy po centrum jak głupie. 
- Więc, Rydel. Podobno podoba ci się jakiś chłopak... - zaczęła Vanessa.
- To jest Ellington.
- Nie... 
- Prawda, Delly, prawda. Myślisz, że nie widziałam jak na niego patrzysz? 
- Na przykład kiedy?
- Hmm... Dzisiaj przy śniadaniu?
- Janusz Chrystus, za dużo pracuję. - stwierdziła Vanka. 
- To zrezygnuj. - stwierdziłam.
- To ty zrezygnuj ze studiów.
- Nie.
- A co idziesz studiować? - spytała Rydel.
- Prawo.
- Lewo... - mruknęła Vanessa.
- Spadaj.
- Na palmę.
- Mmm Daktylowa! - mruknęłam, a ona pokiwała głową z rezygnacją. 

*Kilka godzin później*

- Dziewczyny, muszę wracać do pracy... - jęknęła Vanessa.
- Już? - westchnęłam.
- Tak, mam dyżur. Dokładnie za 10 minut powinnam być w szpitalu.
- W porządku. Widzimy się później?
- Pewnie - uśmiechnęła się do nas. - Wezmę te torby, dajcie. Zostaną w mojej salce w szpitalu.
- Nie, Vanessa, daj spokój. Jest ich za dużo - odpowiedziała Rydel.
- Och, no to weźmie je Riker i od razu będą w domu, okej? Zawozi mnie do szpitala, a potem jedzie prosto do domu. O, właśnie, może pojechałybyście z nim?
- Nie, no co ty. Ja jeszcze muszę jechać wysłać podanie i... załatwić kilka innych spraw. Ale wiesz... Ta propozycja zabrania toreb przez Riker'a brzmi kusząco - uśmiechnęłam się. - Bierz - razem z Delly podałyśmy jej nasze zakupy. Udało jej się wszystko chwycić i już chwilę później biegła do wyjścia.
- No to jak? Idziemy? - spytała Rydel, a ja przytaknęłam. Szłyśmy na przystanek metra. Stąd na pocztę było około pół godziny drogi.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, zaczął oblegać nas tłum ludzi.
- Laura Marano - wskazywali na mnie - i... Rydel Lynch? To one się znają? - słyszałam szepty między nimi.
- Niemożliwe - odpowiadał ktoś. To nikt nie wie, że my się znamy? Oj, znamy... I to jak dobrze!
Wydawało mi się to być odrobinę dziwne, skoro tyle razy wychodziłam z Ross'em na miasto.
- M-mogłabym zrobić sobie z wami z-zdjęcie? - Podeszła do nas jakaś dziewczyna, miała może 13 lat. Na szyi miała naszyjnik z kostką do gitary, na którym widniało logo R5, a czarny napis na jej koszulce to były słowa, które kiedyś powiedziałam.
- No pewnie - uśmiechnęłyśmy się do niej, zapozowałyśmy do zdjęcia i chwilę porozmawiałyśmy. Zaraz zaczęli się schodzić ludzie i prosić o zdjęcia, autografy... Nie było to nieprzyjemne, ale obawiałam się, że być może przegapiłyśmy nasz pociąg.
Po jakichś piętnastu minutach nasz pociąg jednak nadjechał, więc wsiadłyśmy obie. Co 3 minuty zatrzymywaliśmy się na jakimś przystanku, kiedy nagle usłyszałam strzał i jakiś wrzask. Natychmiast odwróciłam głowę w tamtą stronę i...
- KRYĆ SIĘ! - krzyknął ktoś. W tym samym momencie pociąg się zatrzymał... O co chodzi? Przecież następny przystanek ma być dopiero za minutę. Mimo to schyliłam głowę.
- Rydel? - szepnęłam. - Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała mi blondynka. Nagle zgasło światło, a po chwili wróciło. Kolejny wrzask. A ja z ciekawości (nie byłam jedyna) wychyliłam głowę i... zatkało mnie.
- R-Rydel... T-tam ktoś l-leży... - oddychałam szybko, niemiarowo. - Żyje, ma otwarte oczy, ale... Krew...
Blondynka również lekko się wychyliła i przeraziła się tak samo, jak ja.
- O Boże... Trzeba stąd wyjść - powiedziała cicho.
- Na razie nie wyjdzie... - i kolejny strzał. - Cholera... Co tu się dzieje?... - szepnęłam znowu, a po chwili ludzie zaczęli panikować.
- Nie ma wyjścia! - wrzasnął ktoś.
- Jest!
- Nie da się otworzyć drzwi!
- Maszynista nie żyje!
Co? Jak to "nie żyje"? O CO CHODZI?
- Został postrzelony! - kontynuował ten ktoś. - DO WYJŚCIA! - i wszyscy zaczęli krzyczeć. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnęłam z kieszeni telefon. Wybrałam numer do Vanessy i...
"Brak zasięgu. Brak zasięgu."
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Jedyne, co można było zrobić, to zadzwonić pod numer alarmowy... To jest to!
- Nie dzwoń, proszę - poprosiła nieco starsza kobieta siedząca naprzeciwko mnie.
- Dlaczego? - spytałam.
- Będzie jeszcze gorzej. Ktoś chyba tu jest i strzela... - załamał się jej głos. Schowała głowę pod siedzeniem, gdy usłyszała kroki.
- Chować się! - syknął ktoś.
- Czy ja dobrze rozumiem, że ktoś próbuje nas wszystkich zabić? - spytała mnie Rydel.
- Ch-chyba tak... - odpowiedziałam jej. - Nie mogę znowu trafić do szpitala. Trzeci raz w ciągu 7 dni.
- Jak myślisz? Kto to może być?
- Nawet ktoś całkiem nieznajomy... Ktokolwiek...
I kolejny strzał. Ktoś wybuchnął płaczem, a w następnej chwili już nie było go słychać. Bo strzelono jeszcze raz.
- Rydel... Schowaj się... Szybko... Szybko! - ponaglałam ją najciszej, jak tylko mogłam, a ona spełniła moje polecenie.
- A ty? - spytała.
- Ja dam jakoś radę.
- Na pewno?
- Tak.
Ktoś głośno się odezwał, żeby wyrazić swój sprzeciw temu, co sprawca musiał robić, a po chwili dołączyło do niego jeszcze kilka osób. Wybuchło zamieszanie, ale wystarczyło jeszcze kilka kul i... "po sprawie"... Tak by się wydawało. Nie widziałam tego, kto strzelał.
Dotarło do mnie, co się właśnie dzieje. Strzelanina w metrze na środku nikąd... Sprytne.
Przez jakiś czas nie było słychać nic oprócz kroków, a kiedy zaczęły się zbliżać, zamknęłam oczy i zaczęłam ciężko oddychać. Schowałam się tuż obok Rydel, a wtedy usłyszałam kroki tuż obok moich uszu... Nie miałam odwagi otworzyć oczu. Nic się jednak nie wydarzyło. Chyba mnie nie zauważył.
Nagle usłyszałam znajomy szept...
"Szukam Laury Marano."
Natychmiast zakryłam usta dłońmi, żeby nie krzyknąć z przerażenia. Szukają... Mnie?
Ale kto?
Nie potrafiłam określić, do kogo należał ten szept. Znów zamknęłam oczy, nie wiem, na jak długo, ale kiedy je otworzyłam, ludzie biegali po całym pociągu. Po raz kolejny pytam - co tu się dzieje?
Wstałam z miejsca, chociaż wiem, że nie powinnam i zaczęłam przechodzić przez tłum ludzi. Jako jedyna zauważyłam to, na co inni nie zwrócili uwagi: blondyn z pistoletem w dłoni. A tym blondynem był...
Ross.
Otworzyłam wpół usta, a kiedy wyłapał moje spojrzenie, zamknęłam oczy. Nie zdążyłam poznać jego reakcji, bo najpierw usłyszałam, a później poczułam kolejny strzał.

_____________________________________
Przeeeepraszam!
A teraz pozwólcie, że pójdę spać, bo piszę ten rozdział od jakichś 5 godzin i za nic nie umiałam go napisać. Jest u mnie teraz 4:07, więc... muszę!
Dobranoc, ziemniaczki.
~C.

13 komentarzy:

  1. Ross!!!!Jak mogłyście?????!!!W tym momencie przerywacie??Kiedy będzie następny rozdzał?
    Biedna Lau.Jestem ciekawa dlaczego to zrobił ale przecież gdy ktoś pociął Lau był w domu
    Uduszę cię za ten zwrot. akcji

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to Ross przecuez to niemożliwe ale no ale aaaaaaaa
    no ale przecież wtedy jak ktos ją pociąl to on jak lrzyzedl do niej to przeciez8nie wiedział co sie stało bal sie itp pozniejp przecuez w szpitalu tak się przejmowal nie wierze xe to on :oooo
    cxekam7na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. To Ross?! Nie no, nie wierzę! On? To przecież niemożliwe! Dawajcie szybko nexta, bo ja nie wytrzymam! No, ale, że Ross?! Dalej nie wierze. To na pewno jakieś nieporozumienie, albo sen lub coś w tym stylu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jebe.
    Nie wierzę że to Ross.
    Boże..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może jej się to tylko śni? ...
      Tak, będę tego przekonania.

      Usuń
    2. No weź nie żartuj XD To niemożliwe, żeby to był on XD Przecież ma być RAURA! :((

      Usuń
  5. nie no proszę, niech to będzie tylko sen >_<. czekam na następnyy z niecierpliwością ;D. Rozdzial jest nieziemski ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli to Ross to moja teza się potwierdza :-)
    Rozdział jest bardzo tajemniczy, ale przynajmniej coś wyjaśnia!!!
    Dawaj szybko next!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nienawidzę was ;(
    Dlaczego Ross?!
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, też Cię kochamy <3 :D
      next za jakieś pół godzinki, jeśli się wyrobię :) ~C.

      Usuń
  8. Zakładamy że to był sen :).
    Chyba.
    Ciesz się że nie widzisz mojej twarzy po przeczytaniu tego rozdziału.
    A Laurę i Rydel zostaw w spokoju. Za bardzo kocham je dwie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział :*
    Oprócz ten końcówki :P
    Ross? Why? Po co to robił? Dlaczego?
    Kurde...
    I po Raurze, jak na razie.
    :P
    Czekam NIECIERPLIWIE na next <33

    OdpowiedzUsuń